Wyświetlenia

Translate

sobota, 17 stycznia 2015

23 Finał WOŚP 11-01-2015 już za nami

                                                          Sercem i oczyma Ewy

Po każdej akcji, w której biorę udział, lubię napisać kilka słów. Tak uczynię i tym razem. Za nami szał WOŚPowych działań.   Czujecie pustkę? Czujecie brak , jakiś dziwny, niezdefiniowany do końca? Czujecie tęsknotę? Każdy kto uczestniczył w naszej akcji Floryści dla WOŚP, na każde z tych pytań odpowie twierdząco. TAK.  TAK.  TAK.     Czy to jeden umysł tłumu?   Nie. Ponieważ nie jesteśmy tłumem, jesteśmy odrębnymi jednostkami a jednak, myślimy tak samo.   Czujemy tak samo.  Chcemy to powtórzyć.

Kiedy pierwszy raz przyjeżdżałam do Warszawy na mój pierwszy finał,  a był nim XIX,  miałam za sobą bardzo ciężki życiowo czas. Potrzebowałam zmiany, przyczyny do odwrócenia złej karty. Zadzwoniłam wtedy do Karoliny  Sykut, z zapytaniem czy są jeszcze wolne miejsca. Byłam chyba bardziej ciekawa niż bojąca się. Czekałam za odpowiedzią dwa dni. Nadeszła pozytywna. Tak, możesz przyjeżdżać ale skontaktuj się z Jolą Darską, bo ona poda ci kolejne szczegóły. Szybko chwyciłam telefon, wybrałam wskazany numer. Rozmawiałam z kobietą 40 minut mimo, że nigdy jej nie znałam i nie widziałam wcześniej.

Bać się zaczęłam dopiero, gdy przeczytałam listę uczestników. Nazwiska, które dziś są bardzo bliskie memu sercu, z tymi ludźmi mam same pozytywne relacje, uwielbiam robić z nimi misie i rozmawiać do późnych godzin, przyjeżdżać do nich na warsztaty. Wtedy spotkałam Katarzynę Gretę Szymkowiak, Edytę Zając Chruściel, Huberta Lamańskiego, Małgosię Antonik, Janusza Błaszczyka,  Mariolkę i Sławka Bednarskich, Małgosię Makarewicz, Jolę Darską i jej męża Henia Darskiego. A mój pierwszy  koszmar przeżyłam kiedy musieli po mnie wyjść bo nie dawałam rady z tobołami, cała upocona i zmęczona, bo oczywiście zabłądziłam, jak to ja. Jednak wiecie, ta anegdota jest w dalszym ciągu przyczyną do łez ze śmiechu na samo wspomnienie faktu.


Teraz każdy kolejny finał, przynosi inne wspomnienia. Przynosi inne relacje, ponieważ wciąż dołączają nowe osoby. Siła w nas jest jednak ta sama. W sobotę 10-01-2015 siedliśmy z Januszem na chwilę obok aby razem zjeść sałatkę.

-Janek pyta: I co Ewuniu, jakie są twoje wrażenia, maszyna ruszyła…                               
-Tak Janku, ruszyła i na dodatek sama się napędza, jak widać                                                                      
-Na co Janek: tak, to już jest w tej chwili samonapędzająca się maszyna……..  
Chodzi o to, że to ludzie jak za każdym razem, dają energię do wszystkiego. Ich pozytywne nastawienie, chęć dobrego współdziałania, jest powodzeniem każdej wspólnej akcji. Jak to mówią jest przyczyna, jest skutek.  My tutaj co roku zbieramy się,   robimy coś czego inni, nie będący florystami kompletnie nie rozumieją. Wiem to z własnego podwórka. Mój były szef był przekonany, że ja za udział dostaję niezłą kasę, skoro tak mi zależy na wolnym w poniedziałku. Dla ludzi z poza środowiska, jest zadziwiająco niezrozumiałe działanie takie jak to. Najfajniejsze jest to, że my się tym wcale nie przejmujemy i robimy swoje.


Kto zatem postanowił wytworzyć kolejne pozytywne wibracje wraz z nami? Nie wiem czy zdołam wszystkich wymienić.
Powiedzcie mi, ile siły musi mieć feniks, aby po każdym samospaleniu, odradzać się na nowo? Czy młoda kobieta, która postanowiła mieć go przy sobie do końca życia, będzie dysponowała taką mocą? Tego dziś jeszcze nie wiemy. Na chwilę obecną zdecydowanie ma bardzo dużo energii, samozaparcia, jest bezkrytyczna i przebojowa. Trudno ją przegadać, jest wypyszczona jak mało kto, ale potrafi skłonić głowę przed osobą, którą szanuje i docenia. Umie się śmiać, śpiewa nieczysto i nie zna wszystkich słów piosenek ale nie rezygnuje, cieszy się dobrą chwilą, łapie każdą która przychodzi.

Jaworskie klimaty swego czasu nie podziałały na mnie zbyt dobrze. Może był to chwilowy kryzys, a może wpływ wygasłych wulkanów. Wprawdzie mieszkańcy tego miasteczka potrafią być odkrywczy i interesujący. Przyroda na pogórzu kaczawskim oddziałuje na człowieka w niesłychany sposób, a las myśliborski to zagłębie ciszy, uwielbiam go notabene.   Nasze wcześniejsze doświadczenia były nijakie, bez koloru, bez emocji. A ja nie znoszę nijakości. Nie nazwę tego wrogością, gdyż jej nie ma, ale nie jest miło kiedy przez rok nie wiadomo czy ktoś cię zna, a w sumie to  może nie zna i nie wiadomo co z tym zrobić. Kiedy jesteś bliżej więcej widzisz i słyszysz. Zaczynają pojawiać się  barwy. Okazuje się, że neutralna szarość ma inny odcień. Tak czy siak, drzwi nigdy nie były zamknięte. Chyba trzeba je bardziej popchnąć do przodu aby wpadło przez nie więcej światła. Słońce zawsze pięknie świeci i przynosi radość.  

Świdnickie Panie, są dobre, ciepłe, życzliwe, o  łagodnym sercu i dobrym słowie.  Mają w sobie jakieś światło, którego nie umiem nazwać poprawnie. Wiem tylko, że to dobre światło, bardzo przyjazne. Bez zawziętości, zgorzkniałości, robią cichutko swoje. Mało tego nie wywyższają się i cieszą się swoją pracą, są dumne z tego co robią.  To dobry przykład do naśladowania, który pokazuje nam, że nie trzeba iść po trupach do celu, aby być szczęśliwym w życiu.

Jeśli w Mławie jest nudno i leniwie, to myślę, że pewna mała osóbka może to zdecydowanie zmienić. Nie chcę iść za daleko ale tak energicznej kobiety, z takim zapałem, radością życia, chęcią i potrzebą współdziałania, pomysłowością, to ja dawno nie widziałam. Kobieto jesteś odnawialnym źródłem energii. Nie ważne w którym momencie naszej pracy na ciebie spojrzałam, cały czas coś robiłaś uśmiechając się przy tym i miałaś ciągle coś do powiedzenia. Zostań taka jak jesteś.


Hhhmmm. Pół roku temu operacja na kręgosłup. Później dowiaduję się o nieszczęsnej obolałej stopie, przyczyny bólu nie znam. Tylko tak myślę sobie, że orkiestra i nasza akcja wyleczyła chyba wszelkie stany chorobowe. Można zrobić więcej jeśli czujemy potrzebę działania. Możemy zapomnieć o bólu, o kłopotach ze zdrowiem, kiedy jest nam ciepło z innymi ludźmi.  Dobra chemia działa w obie strony. Wracamy do domu i jesteśmy naładowani a nasz akumulator działa jeszcze przez długi czas.

Chyba Dolny Śląsk lubi produkować osoby dobre. Wałbrzych to dość ponure miasto. W tym roku poznałam osobę kolorową, radosną, która rozświetla swą skromnością miejsca gdzie się pojawia. Jest to światło, które osobiście lubię, delikatne, stonowane. Uważam, że ludzie z takim podejściem mają nieco gorzej w życiu. Nie są harpiami, nie robią nic za wszelką cenę, czasem nawet pozwolą sobie wejść na głowę. Jedno co podoba mi się w takich ludziach bardzo i cenię to, to umiejętność życia w harmonii z samym sobą, nie krzywdząc innych. W dzisiejszym świecie to ogromna zaleta.


Pociąg czy samolot za 19 zł. Kochana, na zawsze już zostaniesz moją dziewiętnastką. Za to będę cię lubiła. Może napisałaś to przypadkowo, niechcący, ale za to już pozostaniesz w mej pamięci. Proszę jednak abyś nie gniewała się na mnie, gdyż właśnie za takie historie siedzimy w czyjejś głowie. Niezwykłym jest to, że starszej (bądź co bądź) kobiecie od nas, chciało się przyjechać do nas i współtworzyć drużynę wośpową. Nie słucha innych, bo chce zaryzykować. Chce zrobić coś po swojemu. Ma swoje własne zdanie. Wszędzie jej pełno i ma dużo do powiedzenia. Jej zainteresowania i hobby nie idą w parze z codziennymi obowiązkami. Ja jestem ciekawa czym mnie jeszcze zaskoczy. Czekam na to.

Wielkopolska i JJ. Ostoja spokoju. Tak najkrócej można napisać. Nie wiem skąd ta łagodność, chciałabym się jej nauczyć, gdyż dla mnie to zjawisko  chyba nieosiągalne. Wyrozumiała, cierpliwa. Jesteś moim przeciwieństwem.

To, że egzotyczne nazwisko posiada, nie znaczy, że nie nasza. Nasza i to całą gębą. To, że cicha i spokojna, nie znaczy, że nie umie powiedzieć co myśli.  Cenię w tobie tę iskierkę jaką posiadasz. Nie przeciskasz się na siłę, nie robisz wokół siebie hałasu i zamieszania. Nawet jeśli ci trochę niewygodnie, nie powiesz tego głośno. Tak, zdecydowanie płynie od ciebie dobra energia.


Po raz kolejny sprawdza się przysłowie: nie sądź ludzi po pozorach. Mimo, że wiele słyszałam wcześniej, to dopiero pierwszy raz zobaczyłam w Opolu na pokazie Magdy Biruli I Daniela Santamarii w październiku 2013r. No cóż, wydawała się być taka niedostepna, jakby z lekka w innym świecie. Producentko aniołów z drugiej stolicy Polski, z niesamowitą wyobraźnią i zdolnymi rękoma. Ty jesteś swojska baba. Nie żartuję. Można z tobą iść na szaber!

Falowany, energiczny, rudzielec. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Poznałyśmy się w Opolu na warsztatach w Kwitnących Horyzonatach. Mistrzyni spontanicznej pracy. Chodzi, chodzi rozgląda się, nagle zaczyna coś przykładać. Okazuje się, że jest dobrze, jedno z drugim pasuje do siebie. Siedzi w niej wielka energia. Zupełnie jakby miała ADHD, tu zacznie, tam zacznie. Patrząc zboku wydaje się jakby to nie miało sensu, ale doprowadza do końca co zaczęła. Chyba najbardziej podoba mi się w tobie to, że umiesz odnaleźć się w każdej sytuacji.

Tak, Warszawa od kąd pamiętam zawsze obfitowała w baby gieroje. Nie będę rozdrabniać się na dzielnice. Czy pod Warszawą czy konkretnie w Piasecznie, dla mnie to nie ma znaczenia. Chodzi o klimat. W tym roku poznałam niezykle swojską kobietę, mimo iż nie rozmawiałayśmy zbyt wiele, to wiem, że można jej zaufać. Doskonale sprawdza się we wspólnym działaniu, dokładnie wie co ma robić, nie komplikuje. Robota pali jej się w rękach. Och, oczywiście muszę zauważyć, że w zeszłym roku oddała swe serce jednej z naszych uczestniczek i darzy ją miłością bezwzględną.

A wydawało wam się, że nikt nie patrzy i nie słucha.  Co?

Teraz kilka słów o ludziach, z którymi jestem zżyta, których ciągle mi brakuje, z którymi rozumiem się bez słów. Jesteście moją energią. Są to moje gwiazdy, na które mogę patrzeć bez mrużenia oczu czy zakładania okularów przeciwsłonecznych, ponieważ ich piękny blask nie razi mnie w oczy. Sama świadomość, że mimo iż daleko, to istniejecie i w każdej chwili mogę zadzwonić, leje miód na moje serce. Zresztą co ja tu będę pisać. Sami dobrze wiecie. Już gdzieś to napisałam, ale powtórzę się: chronicie mnie przed chorobą sierocą, jestem szczęśliwa, że jesteście obecni w moim powykrzywianym świecie z wieloma pokręconymi uliczkami.

Mariola Bednarska. BIG LOVE for ever. Mój koniu łysy. Sławek Bednarski też love big za poukładanie w życiu i świadomość co w życiu ważne. Szkoda, że wszyscy mężczyźni nie mają takiego podejścia.
Katarzyna Greta Szymkowiak, cieszę się, ze jesteś. Twoja klasa polega na tym, że nie machasz przed oczyma flagą z napisem moje osiągnięcia, że stajesz razem do wspólnej pracy. Chapeau bas. Luv U.

Małgorzata Antonik. BIG LOVE for ever. Bez słów.
Agatka Grochowska i Tata Leszek. Jesteście the bets. BIG LOVE for ever.

Marcin Januszkiewicz. BIG LOVE for ever. Bez słów.

Monika Bębęnek. Dziękuję za twoją obecność, za to jesteś zawsze w gotowosci, że czuwasz nad przebiegiem prac i naszą sprawnością. Dzięki twoim zdolnościom organizacyjnym wszystko jest tak jak ma być, czyli na 6+.

Madzia Bednarska. BIG LOVE for ever.

Agnieszka Zakrzewska. Dziękują za cierpliwość do chwytania momentów nieuchwytnych. Za to, że tworzysz nam zbiór wspomnień, do którego często wracamy.

Łukasz Fronczak, mój pluszowy przytulas.
Kaja Wolińska, nasza WOŚPowa pchełka.

Uważam, że wielką wartością dodaną, jest fakt, że każdy z nas dokłada własną cegiełkę. Należy podkreślić, że są pewne stałe elementy naszej akcji jak miejsce, w którym się zbieramy, gdzie rok rocznie Jola otwiera szeroko drzwi domu dla nas i to samo czyni Heniu ze swoją firmą. Za to ich kochamy, że są otwartymi ludźmi, nie robią focha i są gotowi pomagać, to cenić należy. Jola, Heniu - I LOVE YOU FOR EVER. Zresztą wy wiecie jakimi emocjami was obdarzam. Kolejnymi stałymi punktami są organizator i sponsor.  Janusz i Julia, cieszy się serce moje, ponieważ to dzięki waszej pracy, my możemy się spotykać, razem działać, „produkować” rzeczy pozytywne. Ma to niezwykłe psychologiczne znaczenie. Gdyż dzięki temu wszyscy wydzielamy niezliczone pokłady serotoniny, która ma zbawienny wpływ na nasze jednostki w pochmurne dni. Dziękuję Grzegorzowi Woźniakowi, za to, że kilka lat temu podjął decyzję, że zaufa grupie ludzi, którzy żyją w swoim florystycznym świecie. Jesteś Grzegorzu sprawcą naszych radości.   Jedynie zmienną są uczestnicy, choć i tu jest główny trzon, bez którego nie można żyć, a wokół nowe młode gałązki, które z roku na rok przybywają. Myślę, że jesteśmy jak drzewo, które z każdym rokiem rozrasta się nietypowo, bo w styczniu. Wbrew prawom natury, w okresie wegetacji roślin, nasze drzewo pięknieje, jest obsypane radością, uśmiechami, dobrą energią. 
Wszyscy wytwarzamy pozytywne wibracje, które zataczają coraz szersze kręgi. Na dodatek umiemy przekazać te wibracje w naszym otoczeniu.   Zgodzicie się ze mną?

Dziękuję wszystkim za to, że byliście. Nawet jeśli nie wywołałam was do tablicy, to nie znaczy, że nie pamiętam.
Buziaki dla wszystkich po kolei. Uściski póki co wirtualne.

A teraz możecie się wyżywać i dołożyć mi do pieca.  Dziękuję za szczerość  .  <3  for everyone.

Ewa.

P.S.
Oczywiście Małgosia Makarewicz, bardzo, bardzo, bardzo mi ciebie brakowało.

3 komentarze:

  1. Pięknie napisane :) do zobaczenia na kolejnym finale <3

    OdpowiedzUsuń
  2. dziekuję Kasiu <3 . Jestem pełna oczekiwania na ten moment.

    OdpowiedzUsuń
  3. No to następnej Orkiestry :))))

    OdpowiedzUsuń